Jak dwie połówki doskonałej jedności – biznes i nauka rozpaczliwie potrzebują się nawzajem, choć tak trudno im się odnaleźć i do siebie zbliżyć. Miałam ostatnio okazję być na międzynarodowej konferencji (http://2012.eurospi.net/) i porozmawiać z ludźmi z niemal całego świata. Co mnie uderzyło? Wszyscy mamy podobne problemy! Wszędzie (z wyjątkiem Meksyku.. dlaczego? O tym następnym razem;) ) te dwie siły – biznes i nauka – są dla siebie lekarstwem i spełnieniem, niestety tak niesamowicie trudno jest im się zjednoczyć.
Biznes
Siłą biznesu jest jego doświadczenie. Doskonale zna prawa panujące na rynku i wielokrotnie na własnej skórze przekonał się, że różne sprawy mogą iść niewłaściwym torem, a na projekt czyha ogromna liczba zagrożeń! Sam ich doświadczył!
Słabością biznesu (w szczególności małego) jest brak czasu na refleksję. Trzeba gnać, produkować, szybko, szybko! W takiej gonitwie trudno się zatrzymać i zastanowić czemu nie wychodzi, co robimy źle, co można lepiej, czy to, co robimy pomaga nam czy szkodzi? Rozwiązanie problemów nękających biznes po prostu leżą na ulicy (w Google), ale ten nie ma o nich pojęcia, a jeśli ma, to nie potrafi ich wykorzystać!
Nauka
Siłą nauki jest niczym nieograniczony czas na myślenie. Nigdzie się nie spieszy, finansowanie zapewnione, nic, tylko siedzieć i główkować. W efekcie powstają wspaniałe metody – odpowiedzi na problemy ludzkości 😉
Słabością nauki jest niestety brak doświadczenia oraz brak świadomości ograniczeń biznesu. Nie pracując na rynku, można nie rozumieć dlaczego coś się nie sprawdzi i w których miejscach pewne założenie jest tak nierealne, że wymaga wręcz zmiany modelu metody. Jeśli naukowiec nie miał nigdy do czynienia z rynkiem, czy może się z nim identyfikować, wczuć w jego problemy? Czy faktycznie będzie mu zależało, żeby pomóc organizacji czy raczej bardziej na tym, żeby uzyskać dane do swoich badań?
Tak daleko…
Trudno jest się porozumieć biznesowi i nauce. Przede wszystkim biznes nie ma czasu! Godzinna rozmowa i zaniechanie wytwarzania to odczuwalna na koncie utrata potencjalnych korzyści. Kiedy już dojdzie do rozmowy, biznes irytuje naukę ciągłym „to nie zadziała, to jest nierealne, u nas to się nie sprawdzi”. Nauka irytuje biznes przez swoje teoretyzowanie. Ludzie z firm boją się braku realizmu. Słysząc padające w rozmowach słowo „procesy”, „metodologie”, itp., wzdrygają się, bo szkoda czasu na te głupoty i wstają, by powrócić do bieżącej pracy wraz z jej nierozwiązanymi trudnościami.
Biznes szuka nauki
Są jednak takie chwile w życiu firmy, kiedy sięga ona po pomoc nauki. Czasem zatrudnia konsultanta, nawiązuje kontakt z osobami czy organizacjami wdrażającymi metody usprawniania albo usilnie szuka rozwiązania na własną rękę. Oto firma chce poprawić swoją efektywność, być może jakość produktów albo uporządkować sposób, w jaki pracuje. Dlaczego? Najczęściej bodźcem do zmian, jak i w osobistym życiu, jest nagły wstrząs. Może być to coś złego (np. utrata ważnego klienta), co wstrząsa firmą lub pozytywnego (np. zyskanie ważnego klienta, dynamiczny rozwój firmy: wprowadzanie nowych produktów/usług, rozszerzanie rynku zbytu czy zwiększenie liczby pracowników).
Nauka szuka biznesu
Bywa także, że współpraca nawiązuje się z inicjatywy naukowców. Często prowadzone są badania do prac magisterskich czy doktoranckich lub wypracowana na uczelni metoda potrzebuje walidacji. Zdarzają się firmy bardzo otwarte na takie inicjatywy.
Dlaczego tak trudno się zbliżyć?
Małe firmy
W małych firmach, które stanowią ok 99% firm w Polsce (i w wielu innych krajach proporcje są podobne) działa zasada piramidy Masłowa. Mali walczą o przetrwanie na rynku! Dopóki próbujemy przetrwać, nie mamy poczucia bezpieczeństwa i nie przyjdzie nam do głowy zajmowanie się niczym innym (gdzież tam samorealizacja!).
Wsparcie zarządu
Czytałam rok temu artykuł o doskonaleniu procesów w firmach. Najważniejszym z czynników sukcesu było wsparcie zarządu. „Ale czemu?” – zastanawiałam się – „Przecież, skoro sami ludzie, pracownicy, chcą i są zdeterminowani, to co stanie im na przeszkodzie?”. Otóż wola zarządu. Dziś zgodzę się z tym w pełni – bardzo wiele zależy od kierownictwa. Zarząd chce – będzie wdrożona metoda poprawy, nie chce – nie będzie. Czemu? Zarząd ma w ręku potężne narzędzie, jakim jest priorytet 1. Może wpaść do pokoju, wysłać Ci maila – „Priorytet 1! Pali się! Rzuć wszystko i działaj!”. Priorytet 1 może przerwać Twoje planowane działania, dowolnie (lub nieustannie) spychać je na koniec kolejki. Przygotowanie i stosowanie metod wymaga jakiegoś przygotowania, zastanowienia, wdrożenia, poprawiania, itp. Ale z priorytetem 1 od szefa nie masz szans.
Z drugiej strony zarząd ma też narzędzie do popychania w dobrym kierunku. Jest nim autorytet, czyli „ja tu jestem szefem”. Kiedy firma chce się doskonalić, ale na drodze stają oporne jednostki, szef może po prostu użyć swojego osobistego uroku 😉
Świadomość
Oto jest coś, co może nam pomóc! Ale czy o tym wiemy? Pamiętam jak na studiach jeden z wykładowców powtarzał: „jeśli masz problem, najpierw sprawdź czy nie miał go już ktoś przed Tobą. Najprawdopodobniej miał.” Jest ogrom rozwiązań, które leżą na ulicy (lub są w Google) i czekają, aż je znajdziesz. Najpierw jednak trzeba zatrzymać się w gonitwie wytwarzania, złapać oddech, poszukać i pomyśleć.
Również częste jest, że założycielami małych firm są inżynierowie – przedsiębiorczy programiści, którym udało się stworzyć firmę i z sukcesem ją rozwijać. Bywają między nimi tacy, których myśli są bardzo skoncentrowane na wytwarzaniu, nie odrywają się bardzo do perspektywy biznesowej i tam nie szukają przyczyn i rozwiązań swoich problemów. Takie zjawisko występuje praktycznie w każdym z krajów, z których przedstawicielami miałam okazję porozmawiać na konferencji.
Wiedza i umiejętności
Nawet jeśli mamy świadomość problemu, jego przyczyn, a nawet wiemy, że jest sposób, by go rozwiązać, nie znaczy to jeszcze, że będziemy potrafili to zrobić! To prawda, że rozwiązania można znaleźć w Google, ale do ich zastosowania konieczna jest wiedza na ich temat i umiejętności. Jeśli próbujesz uczynić za wszystko odpowiedzialnych programistów (którzy mają świetne kompetencje do tworzenia oprogramowania i rozwiązywania problemów projektowych, wydajnościowych, itp.), tu rozłożą ręce, bo „to się u nas nie da”. Da się! Jednak takie zadania wymagają nieco innych umiejętności i wiedzy, znajomości metod, narzędzi, standardów. Są na rynku ludzie, którzy są w tej materii ekspertami. Ich pytaj czy się da. Specjalista na pewno znajdzie sposób.
Konsekwencja
Niestety żadna zmiana nie dokonuje się magicznie, samoczynnie. Potrzeby jest czas, zaangażowanie, przekonanie i nauczenie pracowników nowych zwyczajów i najważniejsze – ciągłe powracanie i doskonalenie. Firma musi sprawdzać kurs, w jakim płynie i w razie potrzeby go korygować. Wszystko się zmienia! Rynek, konkurencja, możliwości technologiczne, strategia firmy (szczególnie niewielkiej). No i z taką zmianą jest jak z dietą – po chwilowym zaangażowaniu, nie możemy porzucać nowych nawyków, bo znów przytyjemy… Najczęściej zaangażowanie firmy wygląda jak na obrazku.
Nagłe bodźce i stopniowe zmniejszanie zaangażowania (stosowania metod). Obyśmy byli solidni w trzymaniu się postanowień, a w okresach kryzysowych, nie robili 2 kroków wstecz, lecz parli do przodu:)
Mam takie marzenie
Ach, gdyby tak udało się połączyć te dwa światy! Złączyć siły, by razem, biznes i nauka osiągnęły o wiele więcej niż mogłyby z osobna!
Widzę jak nauka wypracowuje coraz doskonalsze metody, bliższe realiom, jeszcze bardziej skuteczne i proste do wdrożenia!
Widzę jak biznes korzysta z wiedzy i wsparcia, by nie tracić swoich szans, wykorzystywać możliwości, być jeszcze sprawniejszymi, doskonalszymi i odnosić oszałamiający sukces.